wtorek, 24 lutego 2015

3 miesiące do ślubu, czyli... zombie zombie zombie

modwedding
3 miesiące do ślubu... I chyba po raz pierwszy odczuwam, że to bliżej niż dalej i jako jedyna z zainteresowanych na pytanie: "To jak, macie wszystko załatwione?" odpowiadam "Jeju, nic nie mamy..." ;)

Zaczynamy intensywny okres. Prawie kupiona sukienka, końcowe odbieranie zaproszeń, zapraszanie gości, maraton po kancelariach w związku z naukami i spisaniem protokołu, degustacje tortów i cała masa rzeczy, która przede mną. Będzie cała masa wpisów na te tematy, więc wolałabym żadnego z nich nie poruszać tu i nic nie zdradzać ;) Obecnie dzielnie siedzę w rodzinnym domu do końca tygodnia, odwiedzam kolejne punkty z listy do odhaczenia, biegam po lekarzach (to jest pech :/), czuję się jak zombie odwiedzające ludzi, pijące herbaty oraz jedzące placki i zerkam z trwogą na harmonogram... 

3 miesiące przed ślubem warto: 
- dopełnić formalności w USC i kościele,
- kupić obrączki, oddać je do wygrawerowania,
- rozpocząć spotkania w poradni małżeńskiej,
- dać na zapowiedzi w kościele,
- wybrać upominki dla gości i rodziców,
- wybrać animatorkę zabaw dla dzieci na weselu,
- zaplanować poprawiny (zarezerwować i kupić to co do nich potrzebne),
- zamówić dekoracje i kwiaty do kościoła, sali weselnej, samochodu,
- zrealizować wszystkie wcześniej pominięte punkty. 

2/3 rzeczy z listy zostaje nam do zrobienia, zwłaszcza punkt ostatni ;) Sprawy kościelne i urzędowe mają się dobrze, na myśl o upominkach dla gości i rodziców mam pustkę w głowie (pomysłów jest cała masa, ale żaden nie robi na mnie wrażenia), o animatorce pomyślę, gdy podliczę ilość dzieci na weselu i ogromnie mnie cieszy, że nie mam poprawin ;)

Pobyt w domu jest dla mnie okazją do uświadomienia sobie jak wyglądają wesela w mojej rodzinie. Razem z tatą oglądamy filmy z wesel z ostatnich 5 lat: on się cieszy, ja jestem przerażona… Bo nawet moja, dość nastawiona na dogodzenie gościom niepoprawność, będzie dla nich szokiem…  I nie będzie miało znaczenia to, że będę pierwszą Panną Młodą, która nie pije alkoholu i notorycznie odmawia każdym błagalnym prośbom i szantażom, „ze mną się nie napijesz”, gości. Sukienka do kościoła będzie najskromniejszą w historii rodzinnych wesel (taką do której połowa zaproszonych osób będzie miała ochotę dorzucić 100 zł na dokupienie i doszycie jakichś błyskotek), a sukienka na wesele to będzie coś co „przechodzi ludzkie pojęcie” (bo tak świętokrzyskie Panny Młode nie wyglądają). Fakt, że będę miała ochotę grać i bawić się z nastolatkami, a nie tańczyć (w odmawianiu też jestem mistrzem),dawać się namówić co 5 minut na słodzenie gorzkiej wódki (mam ciocię, która na wszystkich weselnych kasetach przekrzykiwała zespół i wyczynem będzie jej nie pozwolić – trzymam kciuki za zespół ;)) i inne romantyczne gesty (my z PM jesteśmy aromantyczni). A to dopiero początek lodowej góry przerażenia ;) Od samego początku byłam przekonana, że poziom niepoprawności zależy nie ode mnie, a od tradycji i zwyczajów w rodzinie. U mnie będzie zadziwiać (i oby nie szokować) nawet to co drobne… Więc muszę to dobrze…. opakować i sprzedać ;) 

P.S. I ponownie, ze względu na liczne pytania, informuję, że blog po ślubie ma zamiar istnieć. I zamierza być jeszcze lepszy :

14 komentarzy:

  1. Ja jestem przerażona jak mam odmawiać wujkom tańca! - najlepiej mi się tańczy z PM albo samej koszmarem dla mnie jest "obtańcowywanie" wszystkich wujków. :( I głośne "gorzko! gorzko!" też mnie przeraża! AAA! u mnie zostały 4 miesiące !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo :D Przeraża mnie to, na równi z uczęszczaniem na kurs tańca - na pierwszy taniec i zapłacenie za niego kilka stówek /

      Usuń
  2. U mnie podobnie. Pozatym wszyscy się cieszą na myśl o zabawie a ja mam stresa, gdyż tańców nie lubię. W sumie to najważniejszy dzień a już bym chciała być po ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to dobrze - nie zapominasz o najważniejszym: ślub to POCZATEK naszej wspólnej drogi i to daletgo ten dzień jest piękny, nie suknia nie tańce i nie wódka czyni go pięknym, tylko to, co będzie potem :) mianowicie całe życie :D

      Usuń
  3. Świętokrzyskie Panny Młode... taa tez to znam ;) mimo, że ślub w Wielkopolsce to ponad połowa gości przyjeżdża z moich rodzinnych stron ;) i "jak to suknia nie do ziemi?" "Kremowe buty???" "Nie będzie kamerzysty? To co to za wesele? " yyy no moje wesele i moje widzimisie :) jeszcze 4 miesiące! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. blisko, blisko coraz bliżej :) ja już sie nie mogę doczekać, jestem taka podekscytowana;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na gorzką wódkę są sposoby - chyba nawet kiedyś na temat temat pisałaś ;) U nas skończyło się na tym,że wódkę słodziła para,która najgłośniej krzyczała "gorzko" :P Może to jest też sposób na ciocię :D ??

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiedziałam rodzinie, że jeśli usłyszę jakiekolwiek "gorzko", to nigdy się już nie odezwę do autora tej wypowiedzi. Podziałało - poza momentem "po przysiędze" i "po włożeniu obrączek" nie całowaliśmy się wcale. Chociaż myślę, że duże znaczenie miał fakt, że nie było wódki :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też taki komunikat wyszedł, ale mam wątpliwości co do tego, że goście będą się stosować do niego ;)
      Zawsze mam też w zanadrzu 3 alternatywy dla tradycyjnego gorzko, wiec jakaś musi się sprawdzić (wolałbym jednak z nich nie korzystać) :P

      Usuń
  7. My do ślubu mamy pół roku ;)
    Sala, fotograf, kamerzysta, zespół i sukienka zamówione :) garnitur, buty, obrączki kupione, zaproszenia spoczywają w szufladzie :) od poniedziałku zaczynamy nauki (chociaż akurat to nie cieszy mnie ani trochę :D.
    Myślę,że czas mamy dobry :)
    Z usług animatorów dla dzieci korzystać nie będziemy - szczerze mówiąc dzieci na weselu chciałabym ograniczyć do minimum.
    Wiadomo - kuzynostwo, czy dzieci siostry, czy nasi cchrzestniacy jak najbardziej,ale dzieci znajomych juz jednak nie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. My zrezygnowalismy z: tortu (zastąpi go pana cotta), kamerzysty i sałatek z majonezem (przerażenie wujka- bezcenne). Na dodatek ja mam krótką sukienkę, złote buty o tatuaż, który będzie widoczny. Ozdobę do włosów zrobiłam sama, biżuterię mam z H&M. Do ślubu 1,5 miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak już kiedyś pisałam - gdybym brała ślub sama ze sobą - nie miałabym wesela. Jest jednak inaczej. Umywam jednak od tego wydarzenia ręce. Dzwonię, rezerwuję i nic poza tym. Zero spiny. Na miesiąc przed dogadam z DJem na co nie wolno mu się porywać w związku z młodą parą. Mój narzeczony nie umie tańczyć. Taniec z nim mnie męczy. Tak jak ze wszystkimi, bo faceci bez wzgledu na wiek tylko sie gibią na dwa, a ja niestwty tańczyć potrafię. Więc się wynudzę, bo zamierzam odmawiać i unikać. Ponadto też jestem niepijącą. Wierzę jednak, że goście okażą się kulturalni. Na weselu piją goście za zdrowie mlodych. Mlodzi nie pija prawie wcale, bo są gospodarzami. Pijąc z 70 osobami po kolei nie dotrwalibyśmu nawet do polowy imprezy...

    OdpowiedzUsuń
  10. Do naszego ślubu pozostały 2 miesiące i kilka dni. :-) podobnie jak Ty zaczynam się coraz bardziej denerwować. Nasz pomysł na upominek dla Rodziców to voucher na romantyczną kolacje w jakiejś milej restauracji. Wiem, że sami by sobie takiego prezentu nie zrobili wiec my im zafundujemy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Do slubu zostal nam MIESIAC. I wszystko w polowie zalatwione. goscie nadal odmawiaja i dokoptowujemy znajomych. Jedyny pewniak to moja suknia garnitur synka (ma 20miesiecy) sala fotograf kosciol i obsluga wesela. RESZTA "W TRAKCIE" pomine fakt ze synus do niani jest Uprzedzony i opornie idzie NAM oswajanie.... ehhhh chce juz byc po....

    OdpowiedzUsuń