Strony

poniedziałek, 21 lipca 2014

Panna Młoda Święta Krowa

offbeatbride
Wybaczcie mi ten tytuł. Wpadł mi do głowy przypadkiem, a potem spodobał mi się tak bardzo, że nie wyobrażam sobie w tym miejscu żadnego innego. Jest zabawny, ociupinkę wredny i dokładnie taki jak być powinien. W 100% oddaje to o czym będzie dzisiejszy tekst.

Mogę milion razy napisać, że nie lubię wesel, ale pierwszym co zaczęło mi się w nich podobać to Panny Młode. Ich podejście do ślubu, determinacja, odwaga, pomysłowość, sympatia w stosunku do gości, to z jaką lawiną tęczy opisywały narzeczonego ;)

Im bardziej pochłaniają mnie ślubne tematy, tym większy szacunek mam dla każdej Panny Młodej. Rzeczy do załatwiania jest cała masa, trzeba mieć w głowie 5 kalendarzy, na wszystko czas, cierpliwość do ludzi i odwagę w odpieraniu ataków, gdy pomysły nie zawsze odpowiadają stereotypowi polskiego wesela. Dla mnie to momentami brzmi jak koszmar i wcale nie dziwię się, że można nad tym wszystkim, na czele z własnymi emocjami, nie zapanować.

Bardzo często wesele jest realizacją wizji Panny Młodej. To ona dba o każdy szczególik, ona krzyczy i piszczy, gdy coś jest nie tak, ona nie przesypia nocy dopinając przygotowania na ostatni guzik. I bardzo często wolno jej niemal wszystko. Ma swoją salę i nawet jeśli nie pozwolą jej gdzieś wbić gwoździka, to poradzi sobie w inny sposób. Ma fotografów, kamerzystów, cukierników i kogo sobie tylko wymarzy, aby zadbali o jej dzień i wręcz jej nadskakiwali (a co, wolno jej!). I tak właściwie nie musi liczyć się z nikim poza narzeczonym i najbliższymi, którzy czasem chętnie się wtrącą.

Prawdopodobnie rozochocona takim obrazem sytuacji Panna Młoda zapomina jak to jest musieć czasem pójść na kompromis i liczyć się z drugim człowiekiem. Bo przecież wolno jej wszystko, bo przecież ona płaci, zamawia, więc wymaga, bo przecież to jej wymarzony, idealny dzień i nic nie może nie być zgodne z planem w jej notesiku. Doskonale rozumiem jej desperację, ale jednego nigdy nie zrozumiem: braku szacunku, dla Panny Młodej z inną wizją wesela (kwestia szacunku do innych to temat na osobny post) i dla innych ludzi.

Czy jesteście PMŚK?

Kościół i druga Panna Młoda... 

Prawdopodobnie większość z Was drugą Pannę Młodą spotka w kościele. W tym przypadku już uświadomienie sobie, że istnieje druga, albo co gorsza trzecia czy czwarta para, która chce w Wasz dziań w Waszym kościele wziąć ślub, przyprawia Was o mdłości i ból głowy. Pół biedy, że chce. Ona chce wręcz Wam popsuć Wasz dzień. Bo jej goście będą za długo składać życzenia pod kościołem, bo będą Wam się plątać pod nogami, bo wejdą w kadr fotografowi i najgorsze: jak ona może nie chcieć Waszego różowego koloru przewodniego w dekoracji kościoła? Chce Wam wszystko popsuć jakimś tandetnym błękitem, a gdy już ją niemal stłamsicie przystawiając słowny "nóż do gardła", to jeszcze śmie wspomnieć o neutralnej bieli lub dekoracjach w innym neutralnym kolorze pasującym do wystroju kościoła. Jak ona tak może? Co za "chamka i bezguście", co nie? W życiu jej na to nie pozwolicie!
Mam nadzieję, że jednak nie ;)

Inni ludzie, inne święta...

Coraz częściej dostrzegam, że będąc Panną Młodą bardzo łatwo przegiąć, bardzo łatwo poczuć się pępkiem świata, którego idealną wizję może zakłócić... każdy. Każdy, kto choć przez chwile pomyśli o tym, aby poczuć się wyjątkowo - niezależnie od tego czy w dzień ślubu PMŚK czy w jego okolicach. Bo tego mu nie wolno, gwiazda jest tylko jedna!
Czego innym nie wolno? 
Może nie zabronione, ale niemile widziane jest świętowanie w dniu ślubu PMŚK. Chcesz się oświadczyć swojej dziewczynie na weselu? Chcesz rozdać części rodziny zaproszenia na swój ślub? Nawet o tym nie marz, "nie kradnie się nikomu jego święta"! 
Przypadkiem obchodzisz rocznicę swojego ślubu lub urodziny? Nieważne jak bliską rodziną jest i ile masz lat (nawet jeśli jesteś lubiącą niespodzianki ośmiolatką) - nie waż się czegokolwiek oczekiwać, "trzeba było zorganizować sobie swoją imprezę"
Uważaj jak się ubierasz (białe/pastelowe/czerwone/długie - dowolne zakreśl -  sukienki to zło!) i jak ubiera Cię mama (wiecie, że można być zazdrosnym o biały wianek na głowie kilkumiesięcznej dziewczynki? można!).
Myślisz, że nie zajdziesz Pannie Młodej za skórę, bo Twoje plany nie dotyczą jej dnia? Och, tu też się mylisz. Chcesz zaplanować swój ślub dwie miesiące przed lub po ślubie PMŚK? Wiesz, że ona była pierwsza i ma jedyne prawdo do tego... roku? Wszystko jej zrujnujesz, bo na pewno nie wszyscy goście przyjdą na dwie imprezy, bo rodzina przez całe przygotowania nie będzie zachwycać się tylko nią, bo może zachcesz skorzystać z podobnych usług czy identycznego motywu przewodniego (w końcu rustykalny jest tak popularny), bo... Im bliższą rodziną jesteś, tym bardziej masz... przekichane!
Przypomina to trochę Was?

Moje drogie, szykujące się do ślubu, Czytelniczki :) Nie bądźcie Świętymi Krowami.
Kompromis (ten taki malutki, w kościele!) nie gryzie i nie zniszczy Wam wesela. A jeśli już musicie, to odpuśćcie sobie ten kościół, znajdźcie inny (wymyślcie coś, aby nie mieć towarzystwa :P), wyjdźcie w plener lub do sal w Waszych miejscach weselnych, zaproście tam księdza bądź urzędnika i nie psujcie swoim idealnym weselem dnia innej Panny Młodej.
Czy na pewno ci inni ludzie tak bardzo Wam przeszkadzają? Czy nie do przyjęcia jest, aby ktoś na Waszym weselu zaprosił kogoś (mieszkającego bardzo daleko) na swój ślub, aby skorzystał z tej jedynej okazji, bo w cztery oczy to zawsze grzeczniej niż wysyłać zaproszenia pocztą? Czy ten wianek ma być zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Was i nawet temu maluchowi się oberwie? Serio, to dla Was konkurencja? Tak samo jak dzieciak, któremu odśpiewacie po północy "Sto lat" ukradnie Wam oczepiny? Tak bardzo ich nie lubicie czy może... tak bardzo potrzebujecie tego jedynego dnia, aby poczuć się wyjątkowe? Uwierzcie, że o to warto zadbać inaczej, bo jeden dzień nie wystarczy Wam na całe życie.
To nie jest ani dobre, ani fajne, ani na jakimkolwiek poziomie.

8 komentarzy:

  1. Trafiłaś w sedno :) Akurat znam ten ból, bo we wrześniu br. w dniu mojego ślubu są jeszcze dwa inne, dogadywanie się z pozostałymi PM wychodzi różnie, ale najgorsze, jak ktoś idzie w zaparte. Może jednak uda się stanąć na naturalnej bieli i niedużych kosztach do podziału, tak, żeby każda PM była zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Koleżanka opowiadała mi straszną historię jak przez ślub zakończyła się przyjaźń dwóch przyjaciółek (przyjaźń jeszcze z czasów piaskownicy) - otóż jedna z przyjaciółek była właśnie taką panną młodą świętą krową, a druga jej świadkową - choć finalnie na ślub świadkowa nawet nie przyszła,bo doszło między nimi do takiej ściny na wieczorze (mimo,że był po prostu nadzwyczaj wypasiony i dopracowany przyszłej PM i tak nic nie pasowało). Przykre, ale prawdziwe, jasne, że to ważny dzień, ale niektóre PM przekraczają pewne granice...

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam właśnie dokładnie odmienne zdanie! Mam wrażenie, że dziewczyny w życiu na każdym kroku sobie czegoś zazdroszczą, jedna drugiej nie lubi, bo ta jest ładniejsza, szczuplejsza, ma nowszego białego iphona i nie wiem co jeszcze :P A gdy znajdują wspólny mianownik w postaci zblizającego się ślubu nagle zaczynają mówić tym samym językiem i zostają BFF ;D Nie wiem, może to tylko moje wrażenie...

    OdpowiedzUsuń
  4. W sprawie dekoracji ślubu można zrobić tak, jak robimy to z moją siostrą. Kwiaty, które będą stały w kościele na czas ślubu, po ceremonii zostaną szybciutko przewiezione na salę. I problem rozwiązany. Mniejsze koszty, zero stresu i konieczności kompromisu z innymi pannami młodymi. :)
    No i pamiętajmy także o tym, że ślub jest nasz - mój i mojego partnera/partnerki, a nie tylko mój ślub, moje wesele, moi goście. Niestety jestem świadkiem takiej sytuacji, że przyszła panna młoda robi i wybiera wszystko sama, pan narzeczony tylko mówi "tak" albo "nie". Taki jest jego wkład w jego, PODOBNO, "najważniejszy dzień w życiu". :)

    OdpowiedzUsuń
  5. My mieliśmy ślub w lutym w USC, cały Stary Rynek był nasz, żadnej innej pary młodej :D Ale pamiętam przypadek znajomej, która też brała ślub w USC, no i niestety ale panna młoda biorąca ślub tuż przed nią... miała taką samą sukienkę jak ona.
    Na naszym weselu świętowaliśmy także imieniny mojej mamy i urodziny ciotki. Na przyjęciu ślubnym, na którym byłam, w sali obok pewna pani obchodziła skromnie z rodziną chyba 90 urodziny, para młoda złożyła jej życzenia, dała kwiaty, a wszyscy goście zaśpiewali pani sto lat. Nie rozumiem w czym takie wspomnienie osób nam bliskich i wspólne świętowanie miałoby przeszkadzać? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W tym roku bierzemy ślub, w dniu ślubu mój bratanek ma urodziny, dlatego mamy zamiar odśpiewać mu "sto lat" i upewnić się że jego ulubiona piosenka zostanie puszczona przez zespół przed przyjazdem Dziadków, którzy go odbierają. Dodatkowo moja bratanica ma w tym roku komunię świętą i rodzice kupili jej prześliczną białą sukienkę do świętowania uroczystości w domu (po to żeby alba nie ucierpiała) i właśnie tą sukienkę bratanica ubierze na nasz ślub. Nie mam zamiaru być zazdrosna o pięcioletniego chłopca i dziewięcioletnią dziewczynkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja przyjaciółka ma trzyletnią córkę i ja wręcz chcę, żeby pojawiła się jako mała, biała księżniczka w wianku i z koszyczkiem kwiatków do sypania. Uwielbiam dzieci! A nasze wesele jest niestety tym drugim w rodzinie... już czuję różne zgrzyty.

    OdpowiedzUsuń