piątek, 30 maja 2014

A może wesele... bez wódki lub... bezalkoholowe?

weddbook
Nie piję alkoholu. Nie smakuje mi, nikomu nigdy nie udało się mnie namówić do wzięcia do ust więcej niż trzech łyków (zagryzionych czekoladą lub cukierkiem). Jestem jedną z nielicznych osób, które mogłyby powiedzieć, że w swoim życiu nie piły wódki (no dobra, kiedyś było pół łyka), nie widzą nic fajnego w piciu i na swoim weselu albo wódki albo w ogóle alkoholi nie chcą. Ale nie powiem...

Prawie abstynentka z alkoholem na weselu ;)

Jako osoba niepijąca zauważałam, że ludzie nie rozumieją tego, że można nie chcieć pić. Nie jest się w ciąży, nie bierze się antybiotyków, nie było się uzależnionym... No i jak to tak: ze mną się nie napijesz? ZE MNĄ? To dziwne, a nawet niegrzeczne ;) Co ciekawe bardzo podobnie jest z odwrotną sytuacją: niepijący w danym momencie nie rozumieją tych, którzy pić chcą. Znam pary, które organizowały, pomimo nie bycia abstynentami, wesela bezalkoholowe. Z różnych, czasem bardzo sensownych, powodów. Często kompletnie im się w głowach nie mieści, że goście, którzy zazwyczaj na weselach piją, mogą mieć zniesmaczone miny na taką informację.

Gdy miałam 17 lat (i nie lubiłam wesel, tak poważnie), wpadałam na pomysł wesela bezalkoholowego. Picie jest bez sensu, pijani ludzie są obrzydliwi (to fakt!), a ja takich na swoim weselu nie chcę (też fakt). W chwili obecnej nie mam jednak nic przeciwko alkoholowi i wódce na weselu. Wszystko jest dla ludzi (już prędzej nie pozwoliłabym palić). Nikomu nie będę zabraniała pić (wprowadzając swoje reguły), tak jak mi kiedyś pić "kazano" (i zapewne niektórzy na weselu będą nalegać). Każdy jest odpowiedzialny za siebie i sam decyduje o tym czy i ile wypije. Jego sprawa, ja jedynie mogę nie mieć ochoty z nim po przekroczeniu pewnej granicy przebywać i mogę mu o tym powiedzieć (uwierzcie, że potrafię :P).

Podstawowe pytanie, jakie sobie X lat później zadałam, brzmiało: Po co mi wesele bezalkoholowe? Czy komuś chcę tym zrobić na złość? Co mi to da? Coś udowodnię? Chcę mieć wesele z klasą i takich gości? Wg mnie pić też trzeba umieć, a klasa nie zależy od ilości przechylonych kieliszków. To nie ma być lekcja wychowawcza czy naukowy eksperyment ;)

Nie chcesz pijanych gości? Ogranicz wódkę (precz z polską gościnnością), zadbaj o drinki (długo się je pije) i pozostałe alkohole. Zamień nagrody w konkursach na inne, ale równie interesujące. Nie zapraszaj osób, które nie potrafią się po alkoholu zachować. Proste ;)

Druga strona medalu...

Wesele bezalkoholowe jest jednak ciekawym, fajnym i... dobrym pomysłem. Na co jednak koniecznie musicie zwrócić uwagę biorąc pod uwagę organizację takiego wesela?
1. KONIECZNIE potrzebujecie świetnego zespołu/wodzireja, najlepiej takiego, który specjalizuje się w weselach bezalkoholowych. To zupełnie inny rodzaj zabawy.
2. Postarajcie się o... masę atrakcji, które urozmaicą gościom czas.
3. Idealnie w takim przypadku sprawdzi się "opadnięcie"(to nie negatywne znaczenie) wesela do rangi małego, klimatycznego przyjęcia, a nie bankietu na 200 osób.
4. Poinformujecie gości, już na zaproszeniach lub podczas zapraszania, o tym jak będzie wyglądało wesele. Wszyscy zaproszeni powinni o tym wiedzieć i  być na to przygotowani (oby nie butelką za marynarką).
 5. Poproście odważnych znajomych, aby pierwsi wyszli na parkiet i przełamali tym opory gości.
 6. Musicie by przygotowani na to, że może być sporo gadania (czyt. obgadywania), a rodzice mogą zrezygnować z finansowania/współfinansowania.
7. Nie szukajcie zastępstwa dla alkoholu, nie wznoście toastów wodą czy soczkiem i wcale nie musicie wprowadzać przymusowego dzielenia się chlebem zamiast toastu szampanem. To tylko podkreśli brak alkoholu.
8. Możecie mnie zaprosić :) I uwierzyć, że ja na serio umiem bawić się bez alkoholu (skuteczność 100%) ;)

Czy ktoś z Was organizowała wesele bezalkoholowe lub bez wódki? Skąd taka decyzja? Jestem ciekawa Waszych motywacji :)

Na żywo nie spotkałam się z takim weselem, a w internecie można znaleźć głównie wypowiedzi AA i KWC (Krucjata Wyzwolenia Człowieka). I jeszcze jak rozumiem wątki AA, tak podejście przedstawicieli niektórych stowarzyszeń religijnych i ich poczucie wyższości mnie zniesmaczyło.

środa, 28 maja 2014

Śluby Świętego Antoniego, czyli o grupowych i podwójnych ślubach

Słyszeliście o Ślubach Świętego Antoniego (Casamentos de Santo Antonio)? Są to śluby zawierane w Katedrze Sé w Lizbonie podczas Dnia Św. Antoniego (12 czerwca). To tradycyjne, zbiorowe! śluby lizbońskich par. Prezenty, stroje, a nawet wesele są fundowane przez urząd miasta i bogate miejskie firmy (wyobrażacie to sobie?). Aby być jedną par na takim ślubie wystarczy się zgłosić, dostarczyć dokumenty i czekać na decyzję o zakwalifikowaniu :)

Casamentos de Santo António. Foto: Câmara Municipal de Lisboa / EGEAC

Po pierwsze: jak ja bym chciała być Panną Młodą na takim ślubie. Po drugie: skoro już nie jestem z Lizbony, to jak ja bym chciała taką ceremonię zobaczyć na żywo! Po trzecie: co sądzicie o zbiorowych lub podwójnych ślubach?

Czasem mam, miewam lub miałam dziwne marzenia. Jednym z nich był (bo jest nie do zrealizowania) podwójny lub grupowy ślub. Gdybym tylko miała towarzystwo (kogoś bliskiego) lub wizję połączoną z tradycją (jak przy Ślubach Świętego Antoniego), to nie wahałabym się długo. Ja, gdyż zapewne zupełnie inaczej wyglądałoby zdanie całych naszych rodzin.

Nie mam ogromnego parcia na to, że ślub jest tylko jeden, ma być tylko mój, tylko nasz i każda inna biała suknia by mi go popsuła. Ten dzień i tak będzie nasz, niezależnie od tego ile ślubów i Panien Młodych pojawiłoby się obok nas. Nie mam potrzeby bycia księżniczką, gwiazdą (co to za frajda być gwiazdą, gdy nie ma się konkurencji? :P), centrum wszechświata dla każdego z gości i skupiania uwagi tylko na sobie. Powiem więcej: będzie mnie to męczyć, a każda inna Panna Młoda byłaby dla mnie tylko sojuszniczką i wsparciem. Moja nieistniejąca druga Panno Młoda: już mi Cię brakuje!

Plusy:
Duża oszczędność.
Oryginalny pomysł!
Z pewnością goście lepiej zapamiętają Was na podwójnym weselu, niż takim jak wszystkie inne ;)

Minusy:
Bycie jedyną gwiazdą widowiska zostaje utrudniowne.
Dużo osób, które się nie znają (ale i tak zazwyczaj dwie obce rodziny widzą się pierwszy raz na oczy).
Większy, jednorazowy wydatek dla gości (jeśli obie pary to ich rodzina). 
Konieczność porozumienia się w kwestii wizji ślubu i wesela oraz umiejętność planowania i dzielenia się.
Podobno przynosi to pech. 

Subiektywnie: minusy niemal takie same jak na każdym innym weselu, a plusy: intrygujące ;)

poniedziałek, 26 maja 2014

Z okazji Dnia Matki o... rodzicach na zdjęciach

Przeglądam, niemal nałogowo, wszystkie reportaże ślubne. I wiecie jaki jest wniosek? Na niemal żadnym polskim nie byłam w stanie określić, z większym prawdopodobieństwem, którzy ludzie w tłumie gości to rodzice Pary Młodej. Na zdjęciach są dzieci, są świadkowie czy drużbowie, są bezimienni inni. Rodziców nie widać, a nawet jeśli widać, to ciężko odróżnić ich od tłumu gości...

Nie wyobrażam sobie, że na moich zdjęciach nie będzie widać rodziców. Widać w sposób oczywisty, w taki, że każdy nie znający moich rodziców (będący np. z rodziny PM) nie będzie miał wątpliwości co do tego którzy to ludzie na zdjęciach. 
Wystarczy jedynie w dniu ślubu "pociągnąć fotografa za rękaw" i pokazać/przedstawić mu najważniejsze (nie tylko rodziców) dla nas osoby :) I mamy piękną ślubną pamiątkę.

Kilka słów odnośnie dzisiejszego święta...
Gdybyście zapytali mnie, osobę średnio lubiącą dzieci, o to co w kobiecie fascynuje mnie najbardziej odpowiedziałabym: bycie matką. Nikt mnie bardziej nie zachwyca, nikt mnie bardziej nie zadziwia, nikt nie budzi większego podziwu niż kobiety będące matkami. Ich postrzeganie świata, ich poświęcenie, ich siła, ich miłość na opisanie której brakłoby mi wielkich liter...
Drogie Mamy, wszystkiego najlepszego!

onefabday


lovelipstickandpearls


unabodadecine


olxpix


weddbook


svadba-msk


svadba-msk


allweddingsarebeautiful.tumblr.com


aldafla


gofeminin

Więcej zdjęć znajdziecie na pinterescie.

sobota, 24 maja 2014

Dzień po, czyli poprawiny

Oficjalnych poprawin nie będzie. Ani ja, ani PM ich nie chcieliśmy, a ślub w maju tylko nam sprzyjał (mój lokal w niedziele organizuje komunie, więc im to jest na rękę). Czy mamy jakąś wizję tego jak powinien wyglądać ten dzień? Bardzo kiepską i rozmytą ;)

Dawniej poprawiny były nieodłącznym elementem wesela. Zostawało dużo przybyłych z daleka osób, jeszcze więcej jedzenia i ktoś musiał się tego wszystkiego pozbyć ;)
Dwudniowa zabawa brzmi dość męcząco, więc tym bardziej moje zdziwienie budzi fakt, że w niektórych rejonach Polski (i świata) nadal istnieje (lub wraca!) tradycja kilkudniowych wesel. 

Od północy po ślubie i przez cały następny dzień planuję świętować moje imieniny. Skoro ominęliśmy poprawiny, to nie mam (przynajmniej jeszcze) chęci na wracanie do tego pomysłu. Jeśli jednak zdecyduję się na jakąś "imprezę" w tym dniu, to będzie to przyjęcie imieninowe (no i może oddam jakieś 20% tej imprezy na poprawiny :P). Wszystko tylko dla najbliższej rodziny, maksymalnie 20 osób.

Co w takim dniu możemy robić?
1. Ja.... najchętniej poszłabym na całodniowy spacer po Górach Świętokrzyskich :) Lub na inną mini wycieczkę :D
2. Grill lub piknik. Połączony z proponowanymi w tym poście zabawami. U moich dziadków, u rodziców mojego PM, w pobliskim kompleksie turystycznym, gdzieś ;)
3. Poweselne spotkanie dla znajomych, niekoniecznie zaproszonych na wesele.
4. Wspólne, późne, rodzinne śniadanie :) Ewentualnie obiad. Najlepiej w jakiejś (innej) restauracji.
5. Paintball? :D :D :D

A Wy jak planujecie spędzić poprawiny? Tradycyjnie, jakoś inaczej czy w ogóle z nich rezygnujecie?

piątek, 23 maja 2014

Rok do ślubu... aaaa!

LMFOTO.PL
Mamy dziś 23 maja 2014 roku. Dokładnie za rok zostanę żoną. Jak wrażenia na rok przed? Jakoś tak... dziwnie ;)

O uczuciach...
Zawsze chciałam wziąć późno ślub, nie miałam nic przeciwko odkładaniu go w czasie i ani troszkę mi się nie spieszyło (chyba najmniej ze wszystkich zainteresowanych mną i moim życiem). Dlaczego? Należę do ludzi, którzy wolą gonić króliczka niż go złapać, którzy zgadzają się ze stwierdzeniem, że to nie cel, a droga jest najważniejsza (a nawet jak nie najważniejsza, to mega fajna!). Przed mogę cieszyć się świadomością, że ten teoretycznie najpiękniejszy dzień w życiu jest jeszcze przede mną. Że mogę na niego czekać (uwielbiam czekać, w tym przypadku ;)), że mogę go planować, że ten najbardziej stresujący tydzień przed jest jeszcze tak daleko. A im bliżej do tego dnia, tym bliżej do uczucia, że to już, tak migiem, po.

O przygotowaniach...
Co mądrego na temat tego co powinnam mieć przygotowane mówią mi harmonogramy ślubne (swojego jeszcze nie napisałam, tzn. mam ogólny... w głowie)?
Podróż poślubna - wizja: jest, coś więcej: nie, w końcu i tak czekamy do listopada 2015 ;)
Budżet: nawet jest, w dwóch wersjach ;)
Pomysł i ślubno-weselne inspiracje: miliony!
Miejsce wesela: jest
Godzina i miejsce ślubu: jest, w marzeniach ulega zmianie ;)
Szacunkowa lista gości: jest
Świadkowie: są, tzn. nie wiem jak ze świadkiem ;) Druhny? Będą ;)
Foto & video: jest & może będzie :)
Muzyka: jest
Wbrew pozorom nie wypada to źle, prawda? Minusem braku harmonogramu i twardego postanowienia co do tego co ma na weselu być, jest to, że coraz namiętniej wydaję na podróże to, co powinnam oszczędzać :) Więc powinnam wreszcie zmusić się do zajęcia się tą kwestia, dla własnego dobra :)

czwartek, 22 maja 2014

Weselne gry i zabawy cz. 1

Nie lubię wesel. Głównie dlatego, że cała impreza polega na jedzeniu, tańcach i oczepinowych zabawach. Mogę zrobić coś, aby moje wesele było nie tylko znośne, ale i dawało mi frajdę? Oczywiście! Moja wizja wesela podoba mi się tak bardzo, że podczas pisania tego posta (i szukania do niego zdjęć) nie przestawałam o uczestnictwie w takim weselu marzyć. I marzę nadal :)

Jeść na weselach chyba lubię najbardziej. Na parkiecie mnie nie zobaczycie, a z pewnością nie dłużej niż łącznie przez 30 min. podczas całego wesela. Jestem mistrzem w odmawianiu każdemu kto poprosi mnie do tańca: "nie teraz", "za troszkę", "jestem zmęczona" itp. I nie robi mi różnicy czy to ktoś obcy, czy ktoś z najbliższej rodziny (tato, dziadku, wybaczcie!). W oczepinach brałam udział raz w życiu (na prośbę koleżanki - Panny Młodej), a na pozostałych imprezach ukrywam się za wysokimi mężczyznami (a jak mnie ktoś zauważy i namawia, to załącza mi się wysoki poziom agresji w stosunku do natręta). Dlatego oczepin u mnie nie będzie (i powoli wykruszają mi się nawet chętne do łapania welonu mówiąc "Ja? Dla mnie chciałaś to zrobić? Ale ja już nie chcę.".).

Tym, co jest nieodłącznym elementem wesela, co będzie u mnie i co mnie przeraża jest przymus tańczenia. Nie lubię tańczyć. Nie umiem tańczyć. Nie chcę tańczyć.

Wiecie jak wyglądają imprezy rodzinne w mojej najbliższej rodzinie i do czego od zawsze byłam przyzwyczajona? Nigdy nie siedziałam przy stole dłużej niż 15 minut. Spacerowałam, rozmawiałam z innymi, grałam w gry. Tak, gry. Moje chrześnica Ola zawsze ma magiczną torebkę w której znajdują się trzy rzeczy ratujące każdą imprezę: kartki i długopisy, balon oraz karty do gry. Nigdy nie wydawało mi się to dziwne, aż do momentu w którym musiałam spędzać uroczystości w rodzinie mojego PM i siedzieć 5h przy stole, ewentualnie iść na parkiet. Zdecydowanie jestem w stanie oszaleć od siedzenia w jednym miejscu ;)

Nie lubię oczepinowych zabaw, ale jestem wielką fanką wszelkich podwórkowych oraz szkoleniowych zabaw i gier. Nie wyobrażam sobie więc, że czegoś takiego zabraknie na moim weselu. Mam nadzieję, że deszcz nas oszczędzi i nie będziemy musieli korzystać z dobrodziejstw tarasu (na szczęście jest duży). Wesele mające w sobie elementy takiego pikniku to mój obecny cel (zwolennicy tradycyjnych wesel zawsze mogą ten pomysł wykorzystać na poprawinach) :)

Plusy takich miejsc do zabawy? Dodatkowa atrakcja dla gości. Możliwość poruszania się po ogromnym obiedzie. Świetne, urozmaicone zdjęcia ;) I najważniejsze: błąkając się od jednej do drugiej gry mogę z gośćmi grać zamiast tańczyć (panów to z pewnością zainteresuje) :D

Jak z organizacją? Wierzę w dobrą pogodę, na wszelki wypadek mam wspomniany wcześniej taras. Kilka z wymienionych niżej sprzętów do gier zdobędę bez problemu, o trudniejsze w zdobyciu będę walczyć. Postaram się ograniczyć moją wyobraźnię i z ilością gier nie przesadzić :)

A teraz moja lista doskonałych, idealnych i 100% w moim stylu gier i zabaw:
- Tańce grupowe (a jednak coś z tańca będzie!).
- Krokiet.
- Molkky- Quoits (tak jak Mollkky i Jenga nie wymagaj tłumaczenia, tak nie mam pojęcia czy wiecie co to za gra i czy jej nazwę tłumaczy się na polski).
- Ladder Ball (j.w.)
- Duże karty.
- Duże kręgle.
- Duże szachy lub warcaby.
- Duże domino.
- Klanza.
- Duże scrable.
- Duże kostki.
- Babington/Badminton ;)
- Tenis stolowy.
- Michały/Piłkarzyki (moje najwieksze marzenie! i części rodziny też :D)
- Piłka siatkowa.
- Twister.
- Hula hop.
- Piniata :)
- Przeciąganie liny.
- Wyścig w workach (taaaak, to jest lepsze od tradycyjnych oczepin :D).
- Inne gry (wymieniając wszystkie nie skończyłabym do rana).

Jak to wygląda?
Więcej zdjęć znajdziecie na pinterescie.


eesti.tistory

thebridenextdoor

Pink Clouds

Pink Clouds

weddywood

mojuba

intimateweddings

trishlee


safarinow

jubileeevents

środa, 21 maja 2014

Prezent dla najważniejszej osoby

bridalguide
Zabiegani, zajęci załatwianiem najpilniejszych spraw, zestresowani zbliżającym się terminem ślubu i ilością rzeczy do zrobienia na wczoraj, zapominam o tym co w dniu ślubu jest najważniejsze - o sobie. I o nim. Nie pominiemy podziękowań dla rodziców, prezentów dla gości, a nie pamietamy, że dzień ślubu to nie tylko nasze wspólne święto, ale także wyjątkowe dla każdego z nas z osobna.

Z pewnością w dniu ślubu Para Młoda zasługuje na prezenty. Nie tylko te od gości, ale także drobne rzeczy wręczane czy zrobione z myślą o sobie. Narzeczeni również mogą wymienić się wyjątkowymi, spersonalizowanymi prezentami! Jakimi?

1. List z przysięgą.
W wieku 10 lat znałam przysięgę z USC na pamięć. Po 5 latach stwierdziłam, że jest beznadziejna i ją zapomniałam (dokładnie tak). Nadal powtarzanie za księdzem czy urzędnikiem (bez minimalnej chęci do nauczenia się tego na pamięć!) uważam za nudne, zwyczajne i bez wyrazu. Wszyscy klepiemy tę samą regułkę (wiem, trzeba) i nie dodajemy nic od siebie.
Stałe słowa przysięgi mają jeden plus: dają nam poczucie bezpieczeństwa. Powtarzamy za księdzem, który zawsze może nas poprawić czy przypomnieć zapomniane słowo oraz nie wymagają od nas większych emocji, które wzbudza własnoręcznie napisana przysięga. Nie będziemy płakać, nie załamie nam się głos,a nawet jeśli, to i tak w znacznie mniejszym stopniu.
To czego nie ułatwia nam kościół i USC, możemy jednak zrobić sami dla siebie. Możemy napisać do siebie listy w formie przysięgi, na kartce papieru (bo tak najłatwiej) zawrzeć najważniejsze słowa, wręczyć je sobie dzień przed ślubem i przeczytać następnego dnia po przebudzeniu (tak, aby nie rozmazać makijażu i zdążyć ochłonąć).

2. Prezent.
Coś materialnego, coś o czym nasz partner marzył od dawna lub wiemy, że sprawi mu to dużą frajdę. Skok na bungee? Wizyta w SPA? Lot paralotnią? Masaż czekoladowy? Degustacja piwa? Indywidualna lekcja tańca? Nurkowanie? Zakupy ze stylistką? Jazda Lamborghini? Sesja fotograficzna? A może pomysł na wspólne spędzenie czasu? Wycieczka? Lot balonem? Degustacja czekolady?
Prezent, który stworzy wspomnienia.

3. Niespodzianka podczas wesela.
Wesele zazwyczaj jest zaplanowane od A do Z. Przewiduję, że będę świadoma tego co wg planu powinno dziać się w każdej jego minucie. Czy jednak taka kontrola i przewidywalność jest konieczna? Pomimo faktu, że mnie to odpowiada, to nie miałabym nic przeciwko niespodziance podczas ślubu.
Jakiej? Granice są tylko w Waszej wyobraźni.
Dla przykładu: zawsze można zadbać o wyjątkowe wykonanie piosenki dla naszej drugiej połówki (tu możecie przeczytać i obejrzeć jedną z takich niesamowitych historii).

wtorek, 20 maja 2014

Dzienne wesele

ruffledblog
Nie spotkałam się jeszcze w Polsce (wśród moich znajomych i znajomych znajomych o których słyszałam) z przyjęciem weselnym organizowanym w ciągu dnia. Tradycyjne polskie wesele trwa minimum do godziny 2-4 i kończy się w chwili, gdy już żaden z gości nie jest w stanie się bawić. Czy przyjąłby się u nas pomysł wesela zorganizowanego w godzinach południowych i kończącego się najpóźniej o północy? Mam sporo wątpliwości. Wiem za to, że takie wesele z mojego punktu widzenia byłoby doskonałym kompromisem między tańcami, których nie lubię, a wizją lekkiego pikniku, którą chcę z wesela wydobyć ;)

Dlaczego wesele dzienne może się w Polsce nie sprawdzić?
Bo Polacy to ludzie przywiązani do tradycji i nie lubiący zmian? Potrafiący bawić się dopiero, gdy się ściemnia (dzień wszystkich zawstydza, a w żenujących oczepinach za dnia nikt nie weźmie udziału)? Często dostrzegający we wszystkim problemy? Późno kończą pracę, zabraknie im czasu na fryzjera i wizytę kwiaciarni, mają daleko i nie dadzą rady dojechać.
W każdym z tych zdań jest odrobina prawdy i racji. Przyjezdni goście będą musieli przyjechać dzień wcześniej i zorganizować sobie nocleg (to dodatkowe koszty), ewentualnie wyjechać bardzo wcześnie rano (i być niewyspanym?). Zarówno Para Młoda jak i goście będą mieli dużo mniej czasu na poranne przygotowania (a plan ślubnego poranka dla narzeczonych jest zazwyczaj wypełniony w 200%).
Nie ma jednak w takim pomyśle na zorganizowanie ślubu nic niemożliwego. Dla chcącego nic trudnego, jak zawsze :)

W dzień jest idealnie, ponieważ...
1. Jest widno i ciepło przez większość imprezy. Uwielbiam wyraźne i jasne zdjęcia w ciągu dnia (zazwyczaj każdy reportaż ze ślubu oglądam do momentu pojawienia się zdjęć z nocnej zabawy i wyjątki robię tylko dla pięknych nocą dekoracji) :) Cenię sobie możliwość wyjścia na powietrze, spacerowania i zorganizowania części atrakcji dla gości na świeżym powietrzu.
2. Zabawa kończy się najpóźniej o 24. Nie będę przemęczona zabawą, nie będę miała czasu na usypianie na stojąco. Wesele będzie trwało standardową liczbę godzin, więc nikomu nie skrócę zabawy :)
3. Jeśli planujemy poprawiny, to możemy liczyć na obecność wypoczętych i wyspanych gości gotowych do ponownej zabawy.
4. Późne (a w tym wypadku całonocne, z serwowanymi dużymi posiłkami) jedzenie zwykle nie jest korzystne dla naszego organizmu.

Jak?
O co zadbać, aby nasze dzienne wesele mogło okazać się sukcesem? Z pewnością należy poinformować dużo wcześniej gości o tym w jakich godzinach odbędzie się wesele. Warto podkreślić, że to inne niż zazwyczaj godziny (niektórzy nie czytają uważnie zaproszeń i mogą się spodziewać tradycyjnych godzin). Koniecznie trzeba umówić się do fryzjera i kosmetyczki na poranne godziny i pomyśleć o tym na tyle wcześnie, aby do tych najwcześniejszych godzin mieć jeszcze dostęp. Jeśli przewidujemy, że nasi goście mogą mieć problem z "odwagą to tańczenia", pomyślmy o tym jak zagospodarować ich czas w inny sposób (o tym na blogu już w czwartek, wreszcie :D).
O której najlepiej zacząć dzienne wesele? 12? 14? A na którą będziecie w stanie ogarnąć wszystko co w tym dniu macie do ogarnięcia? Ja mam wrażenie, że godzina 14 jest idealna. Proporcje wesela będą idealne: wystarczająco dużo dnia, wystarczająco dużo nocy na zabawę.

P.S. Przyznam, że bardzo kusi mnie taka wizja wesela. Oficjalnie moja ceremonia powinna zacząć się o godzinie 16, a dwie godziny różnicy to przecież żadna różnica, prawda? :D

poniedziałek, 19 maja 2014

Motyw przewodni ślubu i sesji zdjęciowej: Disney!

Nie pamiętam czasów w których nie byłabym zakochana w bajkach Disneya, nie oglądała ich aż do zaśnięcia, nie układała puzzli, nie zbierała karteczek, nalepek, zeszytów i czego tylko się dało. Do tej pory, od czasu do czasu, kupię sobie koszulkę nocną lub t-shirt do wędrówki po górach (myślę, że łóżko i wycieczki usprawiedliwiają każdą koszulkę).

Czy Disney i Myszka Miki nie brzmią zbyt infantylnie w zestawieniu z poważną i elegancką ceremonią ślubną? Być może. Ja na szczęście nie należę do tych poważnych i eleganckich ;) Co prawda Disney'a u mnie nie będzie, ale gdyby tylko było mnie stać (czyt. nie musiałabym oszczędzać na wesele i inne podróże), to chętnie poleciałabym na sesję narzeczeńska do Dineylandu.

A ile w Was jest jeszcze z dziecka?

Sesja zdjęciowa

dumpaday
disneyweddings
disneyweddings
siquieroporsandrallopis
pinterest
tiazirinha
wedding
wedding

Zaręczyny, ślub, wesele

hannah naren
dmkknj73
disneyweddings
pinterest.com/kristilake21
etsy
hfbcdn-photos-a-a.akamaihd
www.weddingchicks

Więcej zdjęć znajdziecie na pinterescie.

sobota, 17 maja 2014

Jak podziękować rodzicom? Część 1 - Teledysk

Jak podziękować rodzicom? Najpiękniej jak potraficie. Tak, aby spodobało się to przede wszystkim tym, których słowa "Dziękujemy" będą dotyczyły, tym, którzy najczęściej całym życiem sobie na to zasłużyli.

Moja wizja podziękowań:
1. Teledysk.
Więcej o teledysku przeczytacie niżej :)
2. List.
Nie ma szans na to, abym w teledysku zmieściła to co chcę rodzicom przekazać. Nie chciałabym robić tego publicznie (a rodzice jednak wolą publiczne podziękowania), więc to co najistotniejsze trzeba przekazać w kopercie. I po raz kolejny zaoszczędzę sobie stresu i łez.
3. Prezent.
Dopasowany do rodziców i ich gustów. Coś co będzie pamiątką, albo czymś co spowoduje genialne wspomnienia :)
Moi rodzice na miesiąc przed moim ślubem będą świętować swoją 30 rocznicę ślubu, więc... Mam ogromne pole do popisu i masę pomysłów ;)

Dziś czas na punkt pierwszy - teledysk. Coraz popularniejszy, a przez to coraz nudniejszy? Być może. Nic innego nie zapewni mi jednak takiego bezpieczeństwa i komfortu psychicznego. Mnie, mojemu PM (nie będzie musiał "zwalać" dziękowania na mnie), naszym rodzicom. Nikomu nie zadrży głos na dłużej niż 10 sekund, nikogo nie sparaliżuje strach/stres, nikt nie zaleje się łzami, nikt nie będzie czuł się niekomfortowo pod czujnym okiem tłumu gości. Tym bardziej, że nasz teledysk z podziękowaniami nie będzie ani trochę romantyczny i łzawy. Sami my, dziwni i zabawni (po swojemu) :D

Przykładowe teledyski, które mi się podobają:




Oboje z moim PM jesteśmy aromantyczni. Tym bardziej nie wyobrażamy sobie romantyzmu przed obiektywem aparatu i kamery. Dlatego wymyślając sesję narzeczeńską, myślałam o czymś podobnie zabawnym i żywym. Biegać, skakać, turlać się... Pomysł na podziękowania w tym klimacie również jest rewelacyjny - może zaoszczędzimy kilku osobom morza łez ;)




Nie jestem obiektywna w ocenie tego teledysku, bo ma w sobie coś co uwielbiam i czego nigdy nie będę w stanie ocenić: mój ukochany Wrocław (wiem, melodramatycznie to brzmi). Tu każde miejsce ma znaczenie, każde ma swój sens... Swój teledysk dla rodziców również najchętniej nagrałabym właśnie tu (ewentualnie, jak zawsze, w Zakopanem) :)




W jednym słowie: Za co podoba mi się ten filmiki? Podróże! 

I mały, spokojniejszy gratis. Delikatny, z przecudownymi kolorami, wręcz magiczny!

czwartek, 15 maja 2014

W drodze do ołtarza... Z kim?

Z narzeczonym? Z tatą? Same? Z druhnami, mamą, babcią? W inny, nietypowy sposób? Jak planujecie dotrzeć w tym wyjątkowym dniu (zaczynam nie lubić tego określenia) do ołtarza?

Ja nie mam swojego ulubionego i wymarzonego sposobu. Przyznam, że jest mi on obojętny, a w każdym widzę tyle samo minusów co plusów.

Z narzeczonym...
Symboliczne wspólne wejście w nowe życie? Planujemy być razem i ten pierwszy krok zrobimy wspólnie? Wchodzimy jako narzeczeni, wychodzimy jako małżeństwo. Razem.
Mam wrażenie, że to również najmniej wzruszający sposób wejścia do kościoła (z perspektywy Pary Młodej). Najnaturalniejszy dla mnie (nikt mnie nikomu nie musi oddawać). Zwyczajnie, ale pięknie :)

Z tatą...
Przyznam, że gdybym miała wejść do kościoła z tatą (ewentualnie z mamą), to zapłakałabym się już przy wejściu. Nie wyobrażam sobie przetrwać takiego momentu (jak ja tęsknie za czasami, gdy nie tak łatwo było mnie wzruszyć). Oczami wyobraźni wizę fontannę z łez i panikę w oczach taty ;)
W całym pomyśle wędrowania z tatą do ołtarza nie podoba mi się również jego pochodzenie i znaczenie. W końcu symbolizuje on zależność kobiety od mężczyzny, wręcz jej podporządkowanie - kiedyś ojcu, od teraz mężowi. I już nie jest tak słodko, filmowo i amerykańsko.

Z kimś...
Rytuał wejścia z kimś do kościoła i oddania, choćby symbolicznego, w ręce przyszłego męża jest czymś co bardzo kusi przyszłe Panny Młode. Jeśli któraś nie może liczyć na ojca, to decyduje się na mamę, babcię, dziadka, czasem teścia, druhny, świadkową, brata... Kogoś kto jest dla niej bliską i ważna osobą, z kogo zdaniem i opinią się liczy.
Prowadzenie do ołtarza, niezależnie od tego czy z tatą czy kimś innym, świetnie wygląda na filmach i zdjęciach (tym argumentem można mnie przekonać do wszystkiego). Na ślubnych teledyskach moment wejścia, spojrzenia Pana Młodego na Pannę Młodą z daleka, oddanie jej przez ojca narzeczonemu, to najbardziej wzruszające momenty. I moje ulubione! podczas całego dnia ślubu :)

Sama...
Ups, sama mogę się potknąć. Poważnie, to pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy na myśl o samotnym wejściu do kościoła. Daleko mi do osoby pewnej siebie, gdy ktoś na nogi wciśnie mi szpilki (a na ceremonię sama sobie je wcisnę, aby nie wyglądać na zbyt niską; mój PM jest ode mnie 20 cm wyższy).
Uwielbiam filmowe sceny w których Pannę Młodą poprzedzają wejścia druhen (jak ich nie będzie, to wejdzie świadkowa), w których wzrok wszystkich gości jest skupiony właśnie na nich (idealne warunki do potknięcia się). Bez dzieci sypiących kwiatkami (mnie to nie rozczula), a jedynie z poprzedzającymi mnie przepięknymi kobietami. W mojej wyobraźni wygląda to perfekcyjnie :)

Przeczytałam to co udało mi się napisać i na chwilę obecną mam dwa, interesujące sposoby wejścia:
1) Z PM. Ale z wędrującymi przed nami druhnami (lub parą świadków) :)
2) Sama. Z druhnami na czele pochodu ;)
Pisanie mnie oświeca ;)